Będziemy dzisiaj czytać z 1.Sam.4:21-22: „Nazwała natomiast dziecko Ikabod, mówiąc: Odeszła chwała od Izraela z powodu zdobycia Skrzyni Bożej i z powodu jej teścia i męża. Rzekła: Odeszła chwała od Izraela, gdyż zdobyta została Skrzynia Boża”.
Skrzynia Boża zawsze reprezentowała dla Izraela obecność Bożą. Kiedy Mojżesz zbudował Skrzynię, to postawiono ją w samym środku świątyni. Świątynia składała się z trzech części. Była to część ołtarza, część wewnętrzna, gdzie kapłani prowadzili służbę. To jest ta część, gdzie stał ołtarz i gdzie kapłani składali ofiary. Ale było też miejsce, które znajdowało się w samym centrum świątyni. To było miejsce, gdzie nawet nikt nie wchodził. Tylko raz w roku kapłan mógł tam wejść. I to było miejsce, gdzie stała Skrzynia Boża i Bóg obiecał, że Jego obecność będzie zawsze z tą Skrzynią Przymierza. A więc Skrzynia Przymierza reprezentuje obecność Bożą. Ludzie byli oczyszczani ze swych grzechów raz na rok, kiedy najwyższy kapłan stawał przed Arką i składał w ofierze krew Baranka.
Ale teraz minęło już wiele wiele lat. I dochodzimy w Biblii do historii o Samuelu. Nie chcę dzisiaj mówić na temat życia Samuela, ale to był ten czas, kiedy Samuel się urodził, kiedy wyrastał z dzieciństwa i chciałbym, abyśmy wiedzieli, co się wydarzyło w tamtym czasie, kiedy żył Samuel. Był tylko chłopcem, kiedy Bóg do niego przemówił. Bóg do nikogo innego w ten sposób nie przemawiał. Ale przez tego jednego małego chłopca zaczął Bóg mówić. I kiedy patrzymy, co się stało, zrozumiemy, dlaczego Bóg mówił tylko do Samuela.
W drugim roździale czytamy, że jest tylko jeden najwyższy kapłan, którego imię jest Heli. Ma dwóch synów, którzy byli nikczemni i nie znali Pana (w.12). To określenie oznacza, że ktoś jest bardzo dumny, nie ma żadnego respektu do żadnych autorytetów, i nikomu się nie poddaje i robi to, co mu się podoba. Nie obchodziło ich kogo mogą obrazić, a więc nikt z nimi nie mógł pracować i z nikim nie mieli zgody. Ale oni przecież służyli w świątyni! Sam Heli znał głos Boży, miał jakieś duchowe doświadczenia, ale miał słabości – nie potrafił dyscyplinować i wychowywać swoich synów. Jego synowie robili dwie rzeczy, które były bardzo złe w oczach Pana. Łamali prawa dotyczące ofiar w świątyni i kradli ofiary, które były przynoszone do świątyni – miały być ofiarowane Bogu. Oni zabierali to sobie, gotowali i z tego żyli. Kiedy prawo mówiło, że mogą wziąć porcję mięsa, oni brali dużo więcej. Było też prawo, które mówiło, że tłuszcz z ofiary ma być spalony, lecz synowie Heliego to jedli. A więc zabierali to i nie ofiarowali tego Bogu. Bóg był bardzo zły na nich, ponieważ mieli brak szacunku do ofiar. I kolejny grzech pojawił się w ich życiu. Ludzie przychodzili, aby oddawać cześć Bogu, a oni sobie znajdowali kobiety i cudzołożyli z nimi. Ludzie byli nieszczęśliwi, ponieważ widzieli w kościele grzech. Widzieli bardzo złe postępowanie i nie chcieli już więcej przychodzić do kościoła. Bóg zadecydował, że zacznie sądzić Heliego. Przyszedł do niego prorok i prorokował mu o sądzie nad nim. A zatem Bóg przemówił do Samuela. Pamiętacie tę historię – jak Bóg wołał Samuela? Trzy razy. I na koniec Samuel powiedział: „Mów, Panie, sługa Twój słucha”. I Pan powiedział do Samuela: „Ja obrócę przeciwko Heliemu wszystkie moje obietnice. Będę sądził jego dom”.
A teraz dochodimy do czwartego roździału. Filistyni wywołują wojnę Izraelowi. Kiedy rozpoczynaj się bitwa, Izrael jest pokonany. Jakże to jest, że dzieci Boże zostają pokonane? Każdy raz w Biblii, gdy znajdziecie, że dzieci Boże zostały pokonane, to dla tego, że Bóg nie walczył z nimi. Bóg miał konflikt z Swoim własnym narodem. Wiemy, jaki był ten konflikt. Tu nie chodziło tylko o cudzołóstwo. Ludzie przychodzili uwielbiać Boga do świątyni. Ale w jaki sposób to robili? Posłuchajcie uważnie, co chcę do was powiedzieć. Bóg może być w konflikcie ze Swoimi własnymi dziećmi! I to nie jest dlatego, że na przykład rockowej muzyki posłuchali. Nie dla tego, że mieli jakieś fałszywe doktryny. Może nic takiego światowego nie robią, ale Bóg patrzy na serce i widzi, że motywy serca nie są prawidłowe. Jesteśmy tutaj, no bo musimy; nie jest to zbyt ciekawe, co się tutaj dzieje, no, niech już się to wreszcie skończy, ciekawe, co w telewizji teraz leci, co będzie na obiad?… Takie jest serce człowieka, którego nic nie obchodzi.
Arka Przymierza ciągle tam stała, ale ludzie stracili zainteresowanie Bożą obecnością. A teraz patrzcie, co się dzieje. Ludzie nie mają zwycięstwa. Nie widzimy, żeby ktoś był uzdrowiony, a grzesznicy nie są zbawiani. Nic się nie dzieje, kościół nie rośnie. Znam wiele kościołów jak te. Niektórzy nie wiedzą nawet, dla czego tam są, ale mówią: „No, mamy obecność Bożą”. Ale gdzie jest moc?
Niektóre charyzmatyczne kościoły również mają z tym problem. Mówią, że mają Bożą obecność, ale kto tak na prawdę został uzdrowiony? Kto zbawiony? Czyje życie się zmieniło? Po prostu spotykają się, żeby krzyczeć i drzeć się. Ale jaką to sprawia różnicę, jeżeli spotykamy się po to, żeby patrzeć jeden na drugiego? Po co to się robi?
Oni zaczęli mówić: „Potrzebna nam jest manifestacja obecności Bożej”. Dwaj synowie Heliego powiedzieli: „Chodźcie, przyprowadzimy tu Arkę”. I wyprowadzli ją że świątyni prosto na pole bitwy. Wszyscy krzyknęli okrzyk bojowy: „Mamy zwycięstwo! Nasz Bóg jest z nami!” A Filistyńczycy się przestraszyli – „O, oto ich Bóg, który przed nimi Morze Czerwone otworzył! To jest ich Bóg, który zniszczył Egipt! To jest ich Bóg, który sprawił, że mury Jerycha runęły! Co teraz zrobimy!?” Generałowie armii filistyńskiej powiedzieli do swoich wojowników: „Posłuchajcie, walczmy aż na śmierć! Nie bądźmy niewolnikami Żydów! Oni są niewolnikami! Walczmy aż na śmierć!”
Ciekawe jest, co się potem stało. Filistyńczycy, którzy się bali, a zatem z tego strachu stali się źli, walczyli z desperacją. I tak mocno walczyli, że całkowicie roznieśli armię izraelską i zabrali im Skrzynię Przymierza. Zabrali do swojego kraju.
Synowa Heliego urodziła syna. I kiedy doniesiono jej wieść o przegranej bitwie, że armia Izraela została zniszczona, jej mąż i teść zginęli (Bo kiedy Heli usłyszał o tym, spadł ze swojego krzesła, złamał kark i umarł.), również umarła. Za dużo stresu i problemów jak na jeden raz. Ale syn urodził się, i nazwała swojego syna Ikabot – co znaczy: „Odeszła chwała od Izraela”.
Izrael był powołany, by manifestować chwałę Bożą! Ale co się stało? Co ma znaczyć ta poniżająca przegrana? Skrzynia Przymierza zabrana. Chwała każdego kościoła – to chwała Boża w tym kościele. Chcę, abyście zrozumieli, jak ważna jest obecność Boża. Kościół bez obecności Bożej to tylko klub kulturalny. Izrael był narodem pierwszym narodzonym z Boga pośród innych narodów. Boży wybrany naród, któremu Bóg obiecał, że będzie do nich mówił przez najwyższych kapłanów, którzy posiadali Arkę Przymierza. To była chwała Boża, Jego obecność pośród Jego narodu. I jeżeli nigdzie nie mogli znaleźć Boga, zawsze tam Go można było odszukać. Ale ci kapłani nie rozumieli czegoś. Arka Boża nie należała do pola bitwy, należała do świątyni! Gdzie obecność Boża? Czy to jest tylko jakaś podniecająca atmosfera? Jeśli by to była prawda, to dajcie mi gitarę, jakiś bęben, organy, a ja sprawię, że zaczniecie tańczyć, wszyscy będziemy okrzyki wznośić, wszyscy będziemy bardzo podekscytowani… Czy to jest obecność Boża? To jest psychologia. Możesz każdego rozekscytować w ten sposób. Idź na mecz piłki nożnej. Zobaczysz grupę dziewczyn, które próbują rozekscytować całą widownię. Tańczą i skaczą, krzyczą, wrzeszczą – żeby wszyscy coraz bardziej byli podnieceni, aby zachęcić grające drużyny.
A zatem przychodzimy do kościoła, i niektórzy ludzie mówią: „Stwórzmy obecność Bożą”. Chcę wam coś powiedzieć: Koncerty muzyki rockowej nie mają nic wspólnego z obecnością Bożą.
Nowy Testament naucza nas: „Wy jesteście świątynią Ducha Świętego i Duch Boży mieszka w was”. Gdzie jest obecność Boża? Ona jest we mnie. Nikt nie musi mi mówić, żebym był bardzo podekscytowany, nikt nie musi mi mówić jak mam uwielbiać Pana! Wiecie, czasami taki sposób prowadzenia nabożeństw bardzo mnie irytuje: „OOO, uwielbimy wszyscy Jezusa!!!” Nikt nie musi mi mówić, żebym te rzeczy robił, nikt nie musi mi mówić, kiedy mam śpiewać i modlić się. Mamy jednego ducha! Jesteśmy jedno ciało! Duch Boży w nas – to jest obecność Boża! Arka należała do świątyni – a my jesteśmy świątynią. Nie szukamy jakiejś ekscytującej atmosfery – chcemy wiedzieć, że Jezus żyje w nas! Czujemy tę obecność w naszych sercach.
Chcę teraz bardzo jasno wyjaśnić to zagadnienie. W dzisiejszych kościołach jest tak wiele niejasności, pytań – czy to od Boga, czy od diabła. Chcę wam powiedzieć – to się czuje tylko w sercu. Duch Święty jest osobą i daje ci uczucia Jezusa Chrystusa, abyś mógł Go wyrażać. Jeżeli przychodzimy na nabożeństwo, by ciągle robić to samo, wtedy nie wyrażamy osoby. Musimy pozwolić na to, by Duch Święty robił w nas to, co chce. Jest to bardzo smutne, kiedy przychodzimy do kościoła i już wszyscy wiemy, co będzie. Moja mama powiedziała mi kiedyś: „Wiem, że gdy jestem w Kościele Zielonoświątkowym, możesz mi zakryć oczy, żebym nic nie widziała – po pięciu minutach potrafię określić, że to jest Kościół Zielonoświątkowy”. Wszyscy tak samo śpiewają te same piosenki. Codziennie tych samych pięć piosenek śpiewają. To jest po prostu rutyna. Wiecie, no może są oni bardziej głośni, ekscytujący, a inne kościoły bardziej ciche, zdyscyplinowane. Ale tu przecież nie o to chodzi. O co mi chodzi? Robimy rzeczy, które stały się naszym przyzwyczajeniem. „OOO, dobra, módlmy się już…” Ja wiem już na początku, kto się będzie modlił – ten, ten, ten i ten. A może jeszcze tamten i ten. Ale gdyby się ten pomodlił – co się stanie! Przecież to nie jest przyjęte tutaj u nas! Co to za nową piosenkę śpiewają!? Przyzwyczajamy się, że coś trzeba robić właśnie w ten sposób, że kiedy ktoś zaczyna to robić trochę inaczej, to patrzymy, co z nim jest nie tak.
Kapłan Heli przyglądał się Annie, matce Samuela podczas jej modlitwy. Nie mógł słyszeć słów, które wypowiadała, mógł tylko zauważyć, że jej wargi szybko się poruszały. Można było widzieć problem na jej twarzy. Ona przeżywała straszne męki – tak bardzo chciała mieć synka. Głęboko w sobie odczuwała, że musi urodzić syna i ofiarować go Bogu. Duch Święty do niej przemawiał. Powiadział: „Daj mi naczynie, przez które będę mógł pracować”. A zatem mamy tutaj Heliego – powinien być człowiekiem duchowym, powinien mieć pewne doświadczenia w duchowych rzeczach. Ale on podchodzi, przygląda się jej i mówi: „Kobieto, czemu jesteś pijana? O, przestań pić tyle wina! Coś z tobą jest nie tak! To my się tak przecież tutaj nie modlimy. To nie jest nasza rutyna – my tak nie robimy!”. Heli powinien lepiej wiedzieć, ale Anna musiała mu wyjaśnić. Ona powiedziała: „Czuję coś głęboko w mym sercu – modle się o syna!” A zatem on zrozumiał.
Dlaczego niektórzy ludzie tak powoli wszystko rozumią? Bo nie czują Ducha Bożego! Czasami mogę czuć, kiedy Bóg do kogoś z was przemawia. Też to czuję. Czasami nawet wiem, co im Bóg powiedział. Mogę to odczuć. Dlaczego? Ten sam duch, który jest w tej osobie, jest również i we mnie. I mogę czuć, że tu coś się dzieje. Zaczynam się o nią modlić. Zatem ci ludzie podchodzą do mnie i mówią mi, jak Bóg do nich przemówił. Ja myślę: „Tak, to jest dokładnie to, co czułem”. Mogłem to czuć. Wiem o tym. To jest jeden duch i jedno ciało. Kiedy zostajemy napełnieni Duchem, będziemy wiedzieć, co to znaczy „obecność Boża”. Możemy rozumieć, co on robi, co mówi.
Jednak duchowy stan Izraela w tamtych czasach – to było jedno nabożeństwo po drugim, a w ogóle to nie wiemy, dlaczego tu jesteśmy. Nie wiedzieli, czemu jest tyle grzechu w kościele. Potrzebujemy Bożej obecności. Wróg przychodzi, aby walczyć przeciwko nam. Więc jak możemy mieć tę manifestację obecności Bożej? – Wzięli Arkę Przymierza ze świątyni, ale Arka należała do wnętrza. To jest tak właśnie, kiedy ludzie robią jakiś rodzaj atmosfery i nazywają to „obecnością Bożą”.
Czym była Arka? To było po prostu pudełko – skrzynka w pewnym kształcie i pewne rzeczy były w środku. Bóg powiedział: „Ja będę z tą Arką”. Lecz oni wyprowadzili Arkę ze świątyni, tak jakby powiedzieli: „Bóg już dłużej nie jest ze swoimi ludźmi!” Zawieźli ją na pole bitwy, ale nie pomogło.
Widziałem ludzi, którzy byli bardzo podekscytowani – zostawiali nabożeństwo i byli grzesznikami tak jak wszyscy inni, bo diabeł przychodził i oszukiwał ich. Widziałem ludzi siedzących na nabożeństwach – tak duchowi, tak bardzo porządni. Ale kiedy wracają do domu, wcale już nie są duchowi. Duch Boży musi być wewnątrz nas, musi żyć w nas i wyrażać Siebie przez nasze życie. Oto, co znyczy prawdziwa obecność Boża.
Ale teraz wróg ukradł obecność Bożą Izraelowi. I to jest to, co diabeł chce na prawdę zrobić. W wielu kościołach dzisiaj diabeł już ukradł obecność Bożą. Co to znaczy? Ludzie już dłużej nie rozumią, że Duch ma nas wypełniać i ma wyrażać się poprzez nas. Jezus powiedział: „Kto we Mnie wierzy, z wnętrza jego życia popłyną rzeki wody żywej”. To jest właśnie wyrażanie Chrystusa. On żyje wewnątrz nas. Wszystko, co trzeba, to wierzyć. Mogę wiedzieć to w moim sercu, że Bóg jest realny, że to jest Boża droga, to jest to, co Bóg chce powiedzieć, to jest to, co Bóg chce, bym zrobił. Mamy być prowadzeni przez Ducha! Ale w większości kościołach ludzie są zbyt zajęci, pracują tak ciężko – taki program, inny program, że diabeł już ukradł obecność Bożą. Pozostaliśmy już tylko bardzo zajęci. Czego nam potrzeba? Potrzebujemy czas w samotności z Bogiem. Potrzebujemy osobiście poznać Jezusa Chrystusa. Potrzebujemy dotknąć Ducha Świętego. Nie modlimy się i nie czytamy naszej Biblii dla tego, że musimy to robić, ale tu chodzi o tę społeczność, którą mamy mieć z Jezusem. On przemawia do nas, a my do Niego mówimy i zaczynamy jeden drugiego naprawdę rozumieć. On jest osobą taką jak my. Stał się człowiekiem, abyśmy my mogli stać się jak On. Oto obecność Boża, której potrzebujemy.
Jedna kobieta w Biblii pyta: „Gdzie jest chwała Boża?” i umiera. Chcę, abyście coś wiedzieli. W historii, która potem następuje, lud powiada: „Daj nam króla!” I Bóg daje im króla. Saul był bardzo nieposłusznym królem, który nigdy nie mógł pokonać Filistynów. Walczył cały czas, lecz nigdy nie było ostatecznego zwycięstwa. I na koniec przez Samuela Bóg powiada: „Jestem już Saulem zmęczony. Wybiorę człowieka według mojego serca”. I wtedy Samuel pomazał na króla Dawida. Duch Święty spoczął na nim. Kiedy Samuel umarł, nie było głosu Bożego. Nie było żadnego proroka ani sługi Bożego, który by zwiastował słowo Boże.
Parę lat później królem zostaje Dawid. Pierwsze pytanie, jakie król Dawid zadaje: „Gdzie jest Arka Przymierza?” Dawno temu Filistyni ją przecież zabrali. Byli pewni, że pokonali Boga Izraela. Umieścili skradzioną Arkę w świątyni przed posąg swojego bożka i mówili: „Nasz bóg pokonał Boga Izraela!” Lecz kiedy rankiem przyszli do świątyni, ich bożek leżał przed Arką na podłodze. Jak się to stało? Postawili figurę spowrotem, mówiąc: „Stój prosto! Ty przecież jesteś zwycięzcą nad Bogiem Izraela!” Ale następnego poranku figura bożka znowu leżała wywrócona – tym razem była złamana głowa i ręce. Więc zdecydowali: „Zabierajmy tę arkę stąd!” A zatem Bóg zesłał na nich zarazę. „Oddajmy lepiej tę Arkę Izraelitom”.
Wiecie, diabeł nic nie chce od Boga. Diabeł nie może wystać w obecności Bożej, bo nie ma mocy. Pamiętacie sytuacje, kiedy Jezus spotykał ludzi opętanych przez demony? One zaczynały krzyczeć i wydzierać się, były pełne strachu. One krzyczały: „Wiemy, że jesteś Synem Bożym! Zostaw nas w spokoju, dlaczego chcesz nas męczyć?” Jezus wypędzał demony z tego człowieka. Diabeł nie ma żadnej mocy w Bożej obecności.
A więc Filistyni położyli Arkę Przymierza na wóz i zaprzęgli doń krowy. A one, prowadzone cudem Bożym, tak daleko od domu, powróciły wraz z Arką Przymierza do Izraela, a obecność Boża wracała wraz z Arką. Lecz ludzie Boży nie mieli szacunku do Arki, myśleli, że to jakiś rodzaj cyrku – „O, zobaczmy, co tam w środku jest!” Bóg zabił tego dnia około 50 000 Izraelitów. Oni myśleli, że to rodzaj show, nie mieli żadnego szacunku!
W jeden jedyny sposób rozpoznacie, że Bóg jest obecny – Bóg jest bardzo poważny. Wtedy nie jest czas na żarty. Kiedy widzę ewangelistów, którzy kładą na kimś ręce, wywracają kogoś, a potem mu mówią kawał na ten temat – to nie jest Bóg, to jest zwykła show. „Obecność Boża” jest czymś bardzo poważnym. Bóg nie bawi się z nami. On ma swój cel i wie, co chce zrobić. On pragnie, byś ty poddał się Jemu. To nie jest jakaś gra, to jest nasze życie! To jest to, czym się będziemy całą resztę życia zajmować, gdziekolwiek Duch Święty cię poprowadzi. Jeżeli widzisz kogoś, kto żartuje sobie na temat mocy Bożej, albo mówi: „Patrzcie teraz na to! Bóg uzdrowi teraz tego człowieka!” – to tylko show. Bóg rozpoczyna sąd nad narodem i postanawia karać ich za brak szacunku do Jego obecności.
Zatem jednak widzimy coś smutnego – ludzie nie pokutowali, ale zaczęli się bać. Więc zostawili tę Arkę u kogoś w domu.
Gdzie Arka Boża cały ten czas? Gdzie była obecność Boża podczas panowania Saula? I gdzie była chwała Izraela? Pewnego dnia Bóg znalazł sobie człowieka według swego serca – Dawida. Kiedy Dawid został królem, pierwszą rzecz, którą zrobił, to przyprowadził Arkę spowrotem do Jerozolimy. Jeśli macie serce według Boga, wiem, że się ze mną zgadzacie. Musicie zostać wypełnieni Duchem!
Co to za rodzaj chrześcijaństwa, które nie ma Ducha w środku!? Co to za rodzaj chrześcijanina, który nie wyraża Chrystusa!? Jeżeli masz serce według Boga, wiem, że się ze mną zgadzasz. Musimy dotknąć Ducha Bożego, musi zmienić on nasze serca, musimy być głodni tej społeczności! My nie szukamy tutaj jakiegoś rodzaju ekscytacji, nie próbujemy wyjaśniać czegoś poprzez nauczanie doktryn, ale chcemy mieć żywą społeczność z Duchem Bożym, chcemy czytać nasze Biblie i rozumieć coś, czego wcześniej rozumieć nie mogliśmy. Coś, co zmienia całkowicie nasz sposób myślenia, naszego postępowania, gdyż Duch Święty mówi do nas. Bóg chce realności.
W moim życiu On był realny. Pamiętam czasy, gdy bardzo trudno było mi się modlić i nie potrafiłem być na tyle zdyscyplinowany, by modlić się każdego dnia. Pewnego dnia zacząłem już walczyć z Bogiem. Wyszedłem w pole i zacząłem się modlić: „Jezu, zmień moje serce, bo ja nigdy nie pamiętam o tym, żeby się modlić, w ogóle na to nie zważam. To nie dla tego, że Cię nie kocham, ale jestem tylko chłopcem strasznie zajętym zabawą. Śpię zbyt długo, po zajęciach już jestem taki zmęczony i nigdy się nie modlę. Panie Jezu, pragnę, byś zmienił moje życie, abyś mówił do mnie przez Ducha każdego dnia. Przypominaj mi, że potrzebuję zatrzymać się na chwilę i modlić się. Nie chcę przejść żadnego dnia bez modlitwy. I nie zostawię teraz tego pola, dopóki w moim duchu nie poświadczysz mi, dopóki nie będę wiedział, że mi odpowiesz! Proszę przemów do mnie, dotknij mnie” – i modliłem się w ten sposób przez dwie godziny. On mnie naprawdę dotknął i zacząłem się cieszyć. Ta obecność Boża zamanifestowała się we mnie i wiedziałem, że Bóg będzie ze mną.
Od tamtego czasu do dziś nie było ani jednego dnia w mym życiu bez modlitwy. Czasami nie modliłem się rano, ale na koniec dnia, kiedy kładłem się spać, słyszałem, jak Duch mówił do mnie: „Carl, dziś się nie modliłeś! Nie kładź się jeszcze spać. Musisz się dziś modlić”. Wiecie, nie mogłem uciekać przed Duchem Świętym – On by mi nie pozwolił biegać tylko w kółko i nie modlić się. Prosiłem Go o to, a On to dla mnie zrobił.
Może mówisz: „No, ja nie mogę być aż taki duchowy”. Po prostu proś. Masz problemy, słabości? Proś Go, żeby ci pomógł: „Dotkni mnie, zmień mnie, pozwól mi poczuć Twoją obecność, pozwól mi wiedzieć, że jesteś realny!” Jeżeli jesteś człowiekiem według serca Bożego, to będziesz głodny po prawdziwej społeczności z Bogiem. Jeśli Boża obecność nie jest z nami, to musimy wyznać: „Gdzie jest chwała?” Jakie znaczenie ma wtedy chrześcijaństwo? Obecność Boża żyjąca w nas – to jest chrześcijaństwo. I tej obecności szukać chcemy każdego dnia. Módlmy się.
—–
Wykład ten został wygłoszony na obozie ewangelizacyjnym Ruptawa 2001.
(c) 2001 Carl Gearheart
Tłumaczenie: Mirosław Kulec
Kopiowanie i rozprowadzanie niniejszego kazania jest dozwolone bez ograniczeń.