CHATA – recenzja książki Williama P. Younga

Bohaterem powieści jest Mack. Jest synem człowieka, który pełni w kościele funkcję starszego. Jednak pod przykrywką religijności ojciec Macka jest alkoholikiem, znęcającym się nad rodziną. Mack opowiada o tym pastorowi. Ten donosi o tym ojcu Macka. Ojciec przez dwa dni katuje chłopca, przywiązanego do drzewa za domem. W przerwach upija się. Po tym wydarzeniu 13-letni Mack ucieka z domu, wcześniej nalewając trutki do wszystkich butelek z wódką, jakie znalazł w domu.

Po wielu latach spotykamy Macka jako dorosłego człowieka, spokojnego, mającego rodzinę, dla której żyje. Nie jest człowiekiem, który narodził się na nowo. Ale ten aspekt nie jest poruszany w powieści. Jest człowiekiem, który modli się do Boga, według autora powieści ma kontakt z Bogiem.

W jego życiu wydarzyła się tragedia. Jego córeczka została porwana i w brutalny sposób zamordowana w leśnej chacie.

Według autora powieści Mack to wspaniały człowiek, stanowczy, troskliwy, dobry sąsiad. Jego relacja z Bogiem? Oto cytat z książki, mówiący sam za siebie: „Jego ulubiony temat to Bóg, stworzenie i dlaczego ludzie wierzą w to, co robią. Jego oczy zaczynają się iskrzyć, kąciki ust wykrzywia uśmiech, zmęczenie nagle znika jak u małego dziecka, a on sam z trudem nad sobą panuje. Jednocześnie wcale nie jest zbyt religijny. Wydaje się, że do religii ma stosunek, który można określić jako miłość – nienawiść. Chyba podobnie jest z Bogiem, którego uważa za ponurego, dalekiego i wyniosłego” (str. 11).

Takie stwierdzenie nie przeszkadza jednak autorowi napisać nieco dalej, że relacja Macka z Bogiem jest szeroka i że w tej relacji sięgnął bardzo głęboko (str.12).

Autor jest pełen zachwytu dla postaci, którą stworzył w powieści. Jest wysoce prawdopodobne, że odzwierciedla ona po części stan wewnętrzny autora.

Już pierwsze strony powieści mówią wiele o autorze i o jego zamiarach. Chata to nie jest reportaż, książka historyczna, kronika, relacja autentycznych wydarzeń. Jest to od samego początku do samego końca kreacja autora. To przecież sam autor tworzy bohaterów i wydarzenia. Nie są to postacie ani wydarzenia autentyczne.

Od samego początku powieści gromadzi autor przykłady szokującego bestialstwa.

Rozmyślne epatowanie czytelnika okrucieństwem – tani chwyt dzisiejszej świeckiej popkultury – nie przystoi chrześcijaninowi, który powinien mieć w pamięci napomnienie: „Bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Flp 4,8, BW). Biblia, w której pojawiają się rozliczne wzmianki o autentycznych i znacznie straszliwszych zbrodniach, nigdy nimi nie epatuje, stwierdzając ogólnikowo suche fakty. Oparcie całej fabuły na tak traumatycznych wydarzeniach odwołuje się wprost do emocji czytelnika.

Drugą rzeczą jest to, że autor postanowił już na samym początku ukazać chrześcijan jako ludzi obłudnych i okrutnych. Sylwetki pastora i ojca bohatera, reprezentujących w książce świat chrześcijański, to nie jest relacjonowanie faktów – te postacie wymyślił sam autor. Czemu ma służyć ten zabieg? Przez swe sugestywne, egzaltowane pisarstwo Young sugeruje czytelnikowi już na początku książki, że kręgi biblijnego chrześcijaństwa to siedlisko hipokryzji i zła – podczas gdy jest to tylko jego własna wizja i prywatne przekonanie.

Czy wychodząc z fałszywych założeń i grając fałszywie na uczuciach czytelnika, można dojść do pożytecznych i prawdziwych wniosków? Przekonajmy się.

Rozdział 1

Mack jest ogarnięty przez Wielki Smutek, gdy dostaje list zapraszający go do pewnej chaty na odludziu. List jest zaadresowany do niego, a nadawcą jest Tata. Tak jego żona nazywała Boga. Przez dużą część tego rozdziału autor rozpisuje się nad tym, jak Mack dotarł do skrzynki na listy przed domem. Padał wielokrotnie, rozbił głowę, ponieważ była wielka ślizgawica.

Rozdział 2 – Retrospekcja

Mack jest na wyjeździe rodzinnym w górach. Przed snem opowiada swoim córkom historię indiańskiej księżniczki. Jej lud zachorował na straszną chorobę. Zaraza niszczyła naród. Wodzowie zgromadzili się na naradzie. Najstarszy szaman opowiedział, że jego ojciec wywróżył straszną chorobę, która zabije współplemieńców. Można ją powstrzymać jedynie wtedy, gdy czysta i niewinna córka wodza odda swoje życie za lud. Żeby spełnić to proroctwo, musi sama z własnej woli wspiąć się na urwisko i skoczyć w przepaść. Tak się stało i choroba minęła. Gdy wszyscy się zebrali wokół ciała martwej dziewczyny, jej ojciec zapytał Wielkiego Ducha, czy jej ofiara zostanie przyjęta. Wtedy z tej skały, z której skoczyła księżniczka, zaczęła spadać woda. Mack na pytanie córki, czy ta historia to legenda odpowiedział, że nie, tak jak śmierć Jezusa też jest prawdziwa. Księżniczka jest przyrównana do Jezusa, a Wielki Duch to, według Macka, inne imię Boga. (Tylko Biblia nigdzie nie wspomina, że Jezus popełnił samobójstwo tak jak księżniczka. Za Wielkim Duchem zaś stoi demon a nie Bóg).

Autor prezentuje tę historię jako swoistą alegorię chrześcijaństwa. Tymczasem jest wręcz odwrotnie. Ta historia stawia na głowie Boże dzieło zbawienia. Jest jaskrawym zaprzeczeniem biblijnego chrześcijaństwa. Oto sprzeczności:

1. Plemię indiańskie dręczy zaraza, która nie została przez to plemię zawiniona. — Ludzi dręczy grzech, który oni sami wybrali.

2. Ofiary wyzwalającej indiańskie plemię z choroby dostarcza samo plemię. — Ofiary wyzwalającej ludzi z grzechu dostarcza Bóg.

3. Wielki Duch dla kaprysu udręczył plemię i dla kaprysu żąda ofiary. — Ludzie sami zawinili, a Bóg sam zamiast nich dostarcza ofiarę, aby samemu zapłacić za ich winę.

Rozdział 4

Strona 72. Autor dyskredytuje fakt, że Bóg przemawia za pomocą Biblii, pisząc, że osobiście Bóg zwracał się tylko do starożytnych i niecywilizowanych. Natomiast dzisiejszy mieszkaniec Ziemi może liczyć tylko na pośredni dostęp do Boga, przez oprawioną w skórę książkę, kontrolowany przez inteligencję.

Jezus powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mk 13,31). A psalmista deklaruje: „Panie, słowo twoje trwa na wieki, niewzruszone jak niebiosa” (Ps 119,89).

Rozdział 5

Mack wyobrażał sobie Boga jako starca z brodą podobnego do Gandalfa z Władcy Pierścieni.

Lecz Bóg Ojciec objawia się Mackowi jako Murzynka – gospodyni domowa, Jezus jako około 30-letni luzak w dżinsach i kolorowej koszuli, a Duch Święty jako Azjatka – ogrodniczka.

Pomimo że Bóg jest Murzynką, każe się nazywać TATA. Wszystkie osoby są tak ludzkie w swoich zachowaniach, że nawet jedzą i piją razem z Mackiem. Choć Boga Ojca nikt nie widział, to ten z książki jest kucharką i każe się nazywać Tata. Objawia się Mackowi jako kobieta, bo ten miał złego ojca. W związku z tym nie chce go zrazić.

Trzeba mieć niewyobrażalny tupet, żeby mienić się chrześcijaninem i ośmielać się malować wizerunek Boga! I to jaki wizerunek – nieomal namacalny i w dodatku wypowiadający słowa, których Bóg nie tylko nie wypowiedział, ale wręcz nie mógłby wypowiedzieć! Zważywszy na ustawiczne przekręcanie stwierdzeń ze Słowa Bożego przez Tatę i pozostałe dwie postacie, można by rzec, że jest to wizerunek nie Boga, lecz szatana!

Jednocześnie wizerunek ten zuchwale gwałci drugie przykazanie o niesporządzaniu sobie żadnych wizerunków Boga. Wbrew tezie lansowanej przez autora w całej książce Boże Prawo – a więc i drugie przykazanie – zachowało ważność, a dla nas, chrześcijan, w spotęgowanym sensie, wyłożonym przez Jezusa w Kazaniu na Górze. Pozostaje ono pochodnią dla naszych nóg i światłem na naszych ścieżkach (Ps 119,105). Zapewne właśnie dlatego Paul Young tak pobłądził po ciemku.

Jeśli chodzi o sam wizerunek Boga pióra Younga, to autor nie popisuje się oryginalnością. Poszczególnym Osobom Bóstwa przypisuje wyraziste cechy charakteru i upodobania dokładnie tak, jak np. czynili starożytni Grecy, Rzymianie itd. ze swoim panteonem, w którym Zeus, Hera czy Artemida byli jak zwykli ludzie, tyle że wyposażeni w nadzwyczajne moce i nieco – choć nie zawsze – mądrzejsi od ludzi.

Lecz przecież to, że Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, nie oznacza, że zasada ta działa również w drugą stronę i że my możemy sobie stwarzać Boga na nasze własne podobieństwo. Bóg powiedział, że Jego myśli to nie nasze myśli, a Jego drogi to nie nasze drogi (Iz 55,8). Sporządzanie wizerunków Boga od zawsze było powodem upadku ludu Bożego, a Bóg od zawsze najsurowiej to karał. Od takich praktyk lepiej trzymać się jak najdalej!

Rozdział 6

Odraza Boga do broni polega na tym, że odnosi do schowka pistolet Macka niosąc go w wyciągniętej dłoni i trzymając kolbę w dwóch palcach, jak przysłowiowa blondynka. Według cytatu autora z książki Jacques’a Ellula „Anarchia i Chrześcijaństwo”, Bóg to nie wszechmogący Pan, ale Bóg, który stawia się na ludzkim poziomie i ogranicza samego siebie. Według tego cytatu autor książki włożył w usta Jezusa słowa o Ojcu, że jest przezabawny. Dlatego także Bóg lubi muzykę funky i rocka. Bóg nie zna również sposobu, jak złagodzić ból bohatera po stracie córki. Bóg żyje w stanie permanentnego zadowolenia. TO, co się stało w Edenie, to bałagan, bo człowiek zdecydował się zrobić coś po swojemu. Ani słowa o grzechu, buncie. Ani słowa o szatanie, który zwiódł Ewę. Bóg zakasał rękawy, aby posprzątać po bałaganie, jaki zrobił człowiek.

Według autora powieści to cała Trójca przybrała postać Jezusa Chrystusa. Wszyscy stali się w pełni ludźmi (str. 109). Uzdrowienia to dzieło Ojca. Jezus lecząc ślepca zrobił to jako ograniczona zależna istota wierząca, że moc Ojca zadziała w nim i przez niego (str. 110). Według autora Bóg nie byłby zdolny do miłości, gdyby nie miał obiektu, który mógłby kochać.

Autor filozofuje na własny użytek, odgrzewając znane teorie teologiczne, o które spierano się już w pierwszych wiekach, np. patrypasjonizm, modalizm itp. Dywagowanie na temat Boga na wzór rozważań o zawartości cukru w cukrze jest niedorzeczne i nie na miejscu. Co do tego, jaki jest Bóg, bezpiecznie jest trzymać się objawienia w Słowie Bożym, zamiast wdawać się w jałowe spekulacje, których dowodzić nie sposób. „Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna” (2 J 1,9).

Rozdział 7

Duch Święty to kobieta – Azjatka i nazywa się Sarayu.

W sanskrycie Śaraju oznacza wprawdzie wiatr, tchnienie i ducha – podobnie jak hebrajskie ruah i greckie pneuma. Zastanawia jednak wybranie tego właśnie imienia z kręgu hinduskiego, ponieważ dodatkowymi znaczeniami tego słowa w sanskrycie są „falowanie”, „płynność” (zresztą „Duch Święty” w ujęciu Younga jest właśnie taki – falujący i płynny), a taką właśnie nazwę nosi święta rzeka płynąca przez dzisiejszy indyjski stan Uttar Pradesz. Zgodnie z prastarym hinduskim poematem Ramayana w tej właśnie rzece miał się zanurzyć Rama – siódma Awatara Wisznu – aby powrócić do swej wiekuistej formy.

Rozdział 8

Bóg nuci piosenki Bruce’a Cockburna.

Rozdział 9

Duch Święty jest ogrodniczką i proponuje, aby Mack zażył zioła na swoje dolegliwości. Duch Święty jest zielarką.

Rośliny i zioła na pewno są jednym z najwspanialszych darów Bożych. Jednak Biblia nigdy nie przedstawia Ducha Świętego akurat w takiej roli. Mówi natomiast jasno, że człowiek został na początku umieszczony w ogrodzie Eden, aby go uprawiał (1 Mojż 2,15), i że również po wygnaniu go z Edenu miał uprawiać ziemię (1 Mojż 3,23). Ogrodnictwo i rolnictwo w dosłownym sensie (ponieważ w przenośni Bóg faktycznie bywa nazywany ogrodnikiem – ale w odniesieniu do swojej winnicy, swojego ludu) są więc zadaniem i przywilejem człowieka, Słowo Boże nie wspomina o tym, aby zielarstwo i ogrodnictwo były jakimś szczególnym zadaniem Ducha Świętego – On ma składać świadectwo o Jezusie i wprowadzić nas we wszelką prawdę (J 15 i 16), i to w domyśle duchową. Ma także przekonywać świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie (J 16,8).

Wydarzenia z raju autor widzi tak, że ludzie zjedli owoc z drzewa i ta decyzja zniszczyła świat. Nigdzie nie ma słowa o szatanie, tak jakby nie istniał.

Jest to klasyczne podejście New Age. Można wyciągnąć wniosek, że skoro zła decyzja ludzi zniszczyła świat i sprowadziła ZŁO, to jeśli ludzie zaczną podejmować dobre decyzje i robić dobre uczynki, to sprowadzą na świat DOBRO. Wtedy zapanuje na ziemi stan, jaki panował przed podjęciem przez ludzi złej decyzji. To jest koncepcja NEW AGE, która mówi, że ludzie sami mogą naprawić świat i że gdy na ziemi zapanuje miłość i pokój, wtedy człowiek na powrót zjednoczy się z Bogiem. Wówczas na ziemię zstąpi Chrystus astralny – Uniwersalna Kosmiczna Świadomość Niepoznawalnego Umysłu Boga.

Rozdział 10

Chodzenie po wodzie to sztuczka którą potrafi robić Jezus. Jednak chodzi bez butów i skarpetek, bo pomoczyłby sobie nogi. Autor ustami Jezusa mówi, że wyobraźnia to niezwykła zdolność ludzi. Według autora posiadanie wyobraźni czyni ludzi podobnymi do Boga. Jego zdaniem chodzenie po wodzie to nic wielkiego i nie potrzeba do tego wiary. Mack chodzi po wodzie z Jezusem, nie wierząc, że jest to możliwe.

Sam fakt, że Jezus jest obok, sprawia, że można to robić. W innym miejscu Jezus zajmuje się w czasie rozmowy puszczaniem kaczek po wodzie.

Wszystko to są wymysły autora, bez jakiegokolwiek odniesienia do Biblii. Chodzenie po wodzie pomimo braku wiary, a tylko dzięki bliskiej obecności Jezusa, zaprzecza Słowu Bożemu. Piotr tonął w jeziorze Kinneret, pomimo że Jezus był na wyciągnięcie ręki, a sam Jezus nie uczynił wielu cudów w swoich rodzinnych stronach z powodu niewiary okolicznych mieszkańców (Mt 13,58).

Rozdział 11

Mack ma wizję sądu Bożego, na którym się znajduje. Sędzią jest kobieta o śniadej cerze, bardzo piękna. Sędzia dyskutuje z Mackiem na temat tego, kto jest winien: Bóg czy ludzie, że świat jest zły. Kobieta twierdzi, że to rodzice są winni, że dzieci grzeszą. Źle je wychowują (str. 178). Kobieta twierdzi, że świat jest pogrążony w chaosie, bo ludzie wybrali własną drogę, a Bóg na to pozwolił. Ludzie przyjęli coś, co nazywa się ZŁO. Poprzez to, że Jezus umarł na krzyżu, Bóg przestał być sprawiedliwy, lecz stał się miłosierny. Tak autor rozumie werset, że miłosierdzie góruje na sądem. Mack spotyka się ze zmarłą Missy (rozdziela ich przezroczysta przegroda), swoją córką, która na migi daje mu znać, że go kocha i jest szczęśliwa. Mack w wyniku tej wizji przestał obwiniać Boga o śmierć Missy. Dowiedział się, że to ZŁO jest temu winne.

Grzech, jakim było u Macka oskarżanie Boga o śmierć Missy, i bezgraniczny smutek po jej stracie nazywa się w książce Wielki Smutek.

Według Bożej mądrości więc – ponieważ później dowiadujemy się, że owa kobieta-sędzia jest personifikacją mądrości Boga – winnymi grzechu człowieka są jego rodzice. Ciekawe zatem, kto był winny grzechu Adama i Ewy. I kto był winny grzechu Kaina, skoro jego brat Abel jednak nie zgrzeszył?

Lecz choć postępowanie rodziców może sprzyjać grzechom dzieci (czego najlepszym przykładem jest postępowanie Dawida względem swoich dzieci, a Pismo napomina rodziców w tej sprawie – Ef 6,4 i Kol 3,21), to jednak każdy człowiek osobiście odpowiada za swoje czyny (Jk 1,14). Obraz człowieka w Słowie Bożym jest jasny: nasze serce jest podstępne i zepsute (Jr 17,9) i nie ma człowieka, który by nie zgrzeszył (Rz 3,9-18). Przypisywanie rodzicom grzechów dzieci pozostaje nieśmiertelnym wkładem Freuda w modne dziś teorie psychologiczne.

Co się zaś tyczy samego sądu Bożego, to w Biblii jest mowa o kilku, m.in. o sądzie nad narodami, o stawieniu się chrześcijan przed trybunałem Chrystusa oraz o sądzie ostatecznym przed wielkim białym tronem, na którym zasiada Ten, „przed którego obliczem pierzchła ziemia i niebo”. Choć Pismo przedstawia alegorycznie mądrość Bożą jako kobietę, nigdy nie sadza jej na tronie Sędziego.

Rozdział 12

Jezus bije rekordy ilości kaczek na wodzie i urządza zawody z dziećmi Macka w czasie ich snu. Sen miesza się z jawą. Dzieci po zabawie z Jezusem wróciły do swoich snów.

Kobieta sędzia, która sądziła Macka, to Sofia. Sofia jest personifikacją mądrości Taty. Tą z przypowieści Salomona, gdzie mądrość jest przyrównana do kobiety (Prz. Sal. 8).

Jezus przed śmiercią rozmawiał z Missy, uspokajał ją przed zamordowaniem przez bandytę. Była dzielna do samej śmierci. Jezus jej nie opuścił do samego końca. Jednak nikt nie mógł jej pomóc.

Mack posiada umiejętność chodzenia po wodzie razem z Jezusem. Jezus proponuje Mackowi, że będą podróżować przez życie razem. Mack ma zacząć czerpać z Bożej mądrości i nauczyć się kochać po Bożemu, a Bóg ma wysłuchiwać w zamian jego gderania i pretensji. Jezus próbuje od dwóch tygodni złapać pstrąga. Może wykorzystać swoją moc, ale to zabrałoby mu dobrą zabawę. Bóg z bałaganu na świecie tka wspaniały gobelin.

Według autora Nowe Jeruzalem to Kościół, a nie literalne miasto. Złote ulice i miasto to przenośnia. Aby zostać przyłączonym do Kościoła, trzeba robić to, co Bóg, być otwartym i dostępnym dla innych ludzi.

Mack cieszy się, że Nowe Jeruzalem to nie główna nagroda, bo to byłoby nudne. Jezus mówi Mackowi, że ma zacząć obdarzać ludzi wokół siebie tą miłością, jaką Bóg obdarza jego. Miłości bożej można się nauczyć. Mack pyta, czy kochać innych to znaczy być chrześcijaninem.

Cytat z wypowiedzi Jezusa: „A kto mówi o byciu chrześcijaninem? Ja nim nie jestem”.

Cytat wypowiedzi Jezusa z książki: „Ci, którzy mnie kochają, wywodzą się ze wszystkich systemów. Byli buddystami, mormonami, baptystami albo muzułmanami, demokratami i republikanami. Niektórzy z nich nie głosują, nie chodzą na niedzielne msze ani nie należą do żadnego Kościoła. Wśród moich wyznawców są mordercy i obłudnicy, bankierzy i bukmacherzy, Amerykanie, Irakijczycy, Żydzi i Palestyńczycy. Nie mam ochoty robić z nich chrześcijan, a jedynie pragnę im pomóc w przemianie w synów i córki Taty, w moich braci i siostry, w moich umiłowanych”.

Mack pyta: czy wszystkie drogi prowadzą do ciebie ?

Jezus odpowiada: nie wszystkie. Większość prowadzi donikąd.

Wśród rozlicznych niezgodnych z Biblią i uwłaczających Bogu koncepcji w tym rozdziale zwróćmy uwagę na kilka. Po pierwsze, na wizję Missy umierającej z rąk mordercy. Jest to tania sztuczka – ponieważ okrucieństwo tej sceny działa na uczucia, co autor wykorzystuje, proponując wymyślone przez siebie tezy. Po pierwsze tę, że Bóg nie może nic poradzić na zło. Teza taka jest ordynarnym uproszczeniem. Fakt, że na tym świecie panoszy się zło, nie oznacza, że Bóg ma związane ręce. Z sobie znanych powodów – i z powodów z pewnością najlepszych – dopuszcza, aby to zło wciąż jeszcze się działo. Gdyby uznał to za właściwe, z pewnością mógłby interweniować. Pociechą jest to, że we wszystkim współdziała On dla dobra tych, którzy Go miłują (Rz 8,28). Ilustracją tej prawdy jest historia Joba, a najdoskonalszym jej przykładem ofiara Jezusa, którego Ojciec mógł bez trudu ocalić od okrutnej śmierci, jednak nie interweniował na ratunek – dla naszego dobra.

Innym wynalazkiem autora jest obecność Jezusa przy umierającej Missy i uspokajanie jej. Sceny tego rodzaju można wymyślać bezkarnie, ponieważ nikt z żyjących dziś ludzi nie jest w stanie określić, co się dzieje w chwili śmierci. Z Biblii wiemy, że Jezus posłał swojego Ducha – Pocieszyciela. W Biblii również jest opisana scena zabicia Szczepana, z której wynika, że dane mu było w chwili umierania widzieć Jezusa – ale u boku Ojca w niebie. I ten widok nieba był dla niego tak wielką pociechą, że umierając ewidentnie nie zważał nawet na cielesne cierpienie tu na ziemi.

Ów brak odniesień do nieba i sprowadzanie wszystkiego do „relacji” tu na ziemi przejawia się też w amilenialistycznym stanowisku Younga. Mackowi nie zależy na niebie, na Nowym Jeruzalem. Niebo jest dla niego nudne. Szczytem atrakcyjności jest dla niego Kościół, polegający na wzajemnej otwartości i przyjacielskich stosunkach między wszystkimi ludźmi. Jest to czysty humanizm. Humanizm jest w istocie zaprzeczeniem chrześcijaństwa, ponieważ w humanizmie Bóg jest zbędny, a w centrum uwagi stoi człowiek. Chrześcijanin w odróżnieniu od humanisty to ktoś, kogo ojczyzna jest w niebie (Flp 3,20; por. też Hbr 11,13-16).

Zagadkowe jest włożenie przez autora w usta Jezusa słów: „Nie jestem chrześcijaninem”. W pierwszej chwili można by pomyśleć, że chodzi o odróżnienie żywej, autentycznej wiary i osobistej więzi z Bogiem od nominalnej „kościelności”. Jednak kontekst wskazuje, że chodzi o coś znacznie więcej: o włączenie do „Kościoła” wszystkich chętnych ludzi bez względu na ich przekonania i postępowanie. „Jezus” Younga stwierdza, że niektóre drogi prowadzą donikąd, nie zaprzecza jednak, że wiele dróg prowadzi do Niego. Jak rozumieć te słowa, skoro prawdziwy, biblijny Jezus mówi: „Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” ? (J 14,6). Czy takie słowa „Jezusa” u Younga oznaczają, że Bóg powołuje ludzi z różnych środowisk, by uwierzyli w ewangelię, czy może raczej to, że bez względu na to, w co ludzie wierzą, Bóg i tak ich przyjmuje? Z całości wywodów Younga wynika to drugie.

Rozdział 13

Tata pożyczyła przepis na ciasteczka od prababci Macka i robiła je z niczego. Tata nie chce, aby Mack się przed nią kajał, ale żeby się do siebie zbliżyli. Tata potwierdza, że historia o księżniczce indiańskiej jest przykładem oddania życia za innych i są one zapisane złotymi zgłoskami w historii świata. Tata mówi, aby Mack się nie wstydził, że jest twardy, bo został wiele razy skrzywdzony przez innych, jeśli tylko jest gotów zrezygnować z tej postawy. Mack prosi Tatę o wybaczenie. Tata odpowiada, że wybaczył już dawno, gdy Jezus umarł na krzyżu. (To wygląda tak, jakby śmierć Jezusa z urzędu zbawiała).

Zło płynie z niezależności, a niezależność to wybór. Zło jest znakiem czasów i chaosem, do którego doprowadzili ludzie. Zło dotyka ludzi, którzy w nie wierzą, i tych, którzy w nie nie wierzą. Jeśli Bóg usunąłby zło, tym samym usunąłby skutki ludzkich wyborów. (To klasyczny New Age). Tata mówi, że całe stworzenie jest wspaniałe. To, że dokonuje ono złych i destrukcyjnych wyborów, nie oznacza, że nie zasługuje na szacunek i na bycie tym, kim naprawdę jest – ukoronowaniem dzieła Taty i obiektem jej uczuć. Tata mówi, że w Jezusie cała trójca jest w pełni ludźmi. Cel Boga i przeznaczenie ludzi są ze sobą powiązane. Tata mówi, że ludzie są czasem idiotami. Tata mówi, że Jezus pojednał ją z całym światem. Mack pyta, czy z tymi, którzy w nią uwierzą. Tata odpowiada na to, że z całym światem. Pojednanie wymaga wysiłku obu stron. Tata ze swojej strony zrobił, co trzeba. Miłość nie wymusza reakcji, tylko otwiera drogę.

Tata, czyli fałszywy „Bóg Ojciec” odmalowany przez Younga, sankcjonuje w tym rozdziale szereg fałszywych nauk.

– Że nie zależy mu na skrusze człowieka, lecz na bliskiej więzi z nim. W świetle Biblii jednak więź ta nie jest możliwa bez wcześniejszej skruchy za grzech. Syn marnotrawny nie zaznałby pojednania i bliskiej więzi z ojcem, gdyby wpierw nie okazał szczerej skruchy.

– Że istnieje Wielki Duch i że należy spełniać jego żądania ofiary z ludzi. Sankcjonuje tym samym pogańskie ofiary z ludzi jako chwalebne poświęcenie.

– Że nie mamy co wstydzić się naszych grzesznych postaw (tutaj „twardość” Macka) i że są one zawinione przez innych (choć Tata zaznacza, że należy z takich postaw rezygnować).

– Że nie ma powodu prosić o wybaczenie – czyli mówiąc językiem ewangelii – odpuszczenie win, ponieważ Bóg już dawno je odpuścił. Jednak prawdziwy Jezus w Modlitwie Pańskiej (np. Mt 6,12) poleca prosić Boga o przebaczenie, a w swoim nauczaniu uzależnia w dodatku Boże przebaczenie od tego, czy my przebaczymy innym ludziom (Mt 6,15; Mk 11,26).

– Że w Jezusie cała trójca jest w pełni ludźmi. Jest to ewidentna herezja wynikająca z „zapuszczania się za daleko” w ludzkich spekulacjach na temat Boga. Jest to opowiadanie innego Jezusa i innej ewangelii (2 Kor.11,4).

– Że Jezus pojednał Boga z całym światem. Jest to perwersyjne przenicowanie nowotestamentowej nauki o tym, że w Jezusie Bóg pojednał świat ze sobą (2 Kor 5,18-19; zob. też Kol 2,21-22). Święty Bóg nie mógł pojednać się z grzesznym światem. To grzeszny świat musiał zostać oczyszczony przez krew Jezusa, żeby móc stanąć przed obliczem świętego Boga. To świat musiał zostać pojednany z Bogiem, a nie vice versa!

Rozdział 14

Sarayu mówi do Macka, żeby słuchał jej myśli w swoich myślach. Jeśli się na początku myli, to nic. Potem dojdzie do wprawy, w miarę jak relacja z Sarayu będzie się pogłębiać. Emocje według Sarayu nie są ani złe, ani dobre. Większość doznań to reakcje na jakieś wydarzenie czy sytuację, tak jak je widzisz. Jeśli twoje spostrzeżenie jest fałszywe, to i reakcja emocjonalna będzie fałszywa. Jeśli nawet jesteś o czymś przekonany, to niekoniecznie to jest prawdą. Jeśli żyjesz w prawdzie, to uczucia pomogą ci widzieć jasno. Według Sarayu Biblia nie uczy, żeby przestrzegać zasad. Ona przedstawia obraz Jezusa. Można Sarayu usłyszeć w muzyce, w ciszy, w dziele sztuki, w ludziach, w stworzeniu, albo we własnej radości czy smutku. Można ją odkryć w biblii, ale nie należy szukać tam zasad czy reguł, lecz relacji i sposobu, żeby być z Bogiem. Na stronie 221 osoby Boga przekomarzają się między sobą. Mack pyta, czemu Bóg go kocha. One odpowiadają, że Mack również kocha swoje dzieci, gdy są nieposłuszne. (Problem w tym, że Mack nie jest dzieckiem Bożym). Bóg stworzył 10 przykazań, aby ludzie zrezygnowali z samodzielnych prób prawego postępowania. (Pytanie, co z 5 Mojż. 6,24-25). To miało być lustro, które pokazuje jak wygląda człowiek, który żyje niezależnie. Jezus wcielił je w życie i wykonał, aby już nie miały władzy nad ludźmi. Mack pyta, czy nie musi przestrzegać żadnych zasad. Sarayu mówi, że nie musi. W Jezusie nie podlega się prawu i nie trzeba go wykonywać. Prawo daje ludziom moc sądzenia innych i poczucie wyższości. Reguły nie są w stanie zapewnić wolności, one mają jedynie moc oskarżania. Odpowiedzialność i oczekiwania to tylko inna forma reguł, które człowieka nie obowiązują. Bóg niczego nie oczekuje od człowieka. Nigdy nie jest nim rozczarowany. Prawo jest zbiorem rzeczowników, a Bóg chce z nich zrobić czasowniki. Gdyby dał człowiekowi odpowiedzialność, to człowiek miałby jedynie zadanie do wykonania i możliwość, że zawiedzie. Jeśli żyje się tylko dla Boga, to nie podlega się żadnym zasadom. Nie jest się pod rygorem prawa.

Bóg chce całe życie człowieka. Nie interesuje go miejsce na szczycie piramidy ludzkich priorytetów. Bóg chce całego człowieka i każdą chwilę jego życia. (Wychodzi na to, że prawo stoi na przeszkodzie dobrej relacji z Bogiem).

Pod koniec rozdziału Sarayu przykłada ręce do oczu Macka i sprawia, że Mack zaczyna widzieć część tego co Bóg. Gdy ręce Sarayu spotykają się z oczami Macka, ten czuje zimno i dreszcze… i rozchyla powieki.

Nie darmo Sarayu nosi nazwę świętej rzeki hinduizmu – jej słowa bardzo przypadłyby do gustu zwolennikom New Age. Relatywizacja Biblii, relatywizacja Prawa Bożego, a co za tym idzie, także dobra i zła, za to nauka wsłuchiwania się w „wewnętrzny głos”. „Tyś wydał rozkazy swoje, aby ich pilnie strzeżono” – głosi Pismo (Ps 119,4). Zamiast jednak twardego fundamentu Słowa Bożego, opiewanego już w Starym Testamencie (np. Ps 19,8-12; Ps 119), fałszywy „Duch Święty” poleca nam opierać się na własnych wewnętrznych odczuciach.

Lecz prawdziwy Jezus w Ewangeliach powiedział, że Jego słowa są duchem i życiem (J 6,63). I że nie przeminą, nawet gdy przeminą niebo i ziemia (Mt 24,35). Wielokrotnie chwalił tych, którzy przyjmują Słowo Boże i wykonują je (np. Mk 4,20; Łk 8,21). I podkreślał, że kto Go miłuje, będzie przestrzegać Jego słów (J 14,23). A oznajmiał bardzo konkretne „zasady” i „reguły” (choćby w Kazaniu na Górze), polecając swoim uczniom wykonywać je. Jakub pisze: „Pokaż mi swoją wiarę bez uczynków, a ja ci pokażę moją wiarę z uczynków” (Jk 2,18). Wykonywanie słowa Bożego nie jest zapracowywaniem na zbawienie – jest dowodem na to, że staliśmy się dziećmi Bożymi i jak serio traktujemy Boga.

Nieprawdą jest też, że Bóg nie ma względem nas żadnych oczekiwań. Miał oczekiwania (w zasadzie tylko jedno) względem naszych pierwszych rodziców, a względem ludzi ma wiele oczekiwań – przede wszystkim to, aby Go szukali (Ps 53,3; Hbr 11,6), a także np. takie: „powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem” (Mi 6,8). Przede wszystkim zaś Bóg oczekuje od człowieka wypełniania największego przykazania – przykazania miłości (zob. np. Łk 10,25-28).

Relatywizujące, emocjonalne podejście sugerowane przez fałszywego „Ducha Świętego” z powieści Younga jest typowe dla New Age.

Rozdział 15

Mack widzi wszechświat oczami Boga. Widzi jak planety wirują, jak gwiazdy zmieniają swoje położenie w przyśpieszonym tempie. Potem widzi, jak sam jaśnieje dziwną aureolą, nie czuje bólu, może latać. Potem dostrzega dzieci Ziemi, dzieci Taty. Wokół nich zapalały się światła. Za nimi szli dorośli. Równie kolorowi. Bóg odróżnia, jak się czują ludzie za pomocą barw. Jeśli jakiś człowiek ma problemy, to ma inne barwy. Wtedy Bóg pozwala na robienie przez niego ekspresji wokół siebie. Sarayu mówi, że można rozmawiać ze sobą za pomocą kolorowych błysków. Człowiek jest otoczony różnymi aureolami kolorów, które odzwierciedlają jego odczucia. Te światła mogą się przenosić z jednej osoby na drugą. Mack wśród tych ludzi dostrzega swojego ojca. Ma on inne barwy, bo jest skupiony na sobie, a nie na innych. Mack pojednuje się z ojcem i wtedy wybucha feeria barw wokół nich. Potem na polanę, na której się to działo, wchodzi Jezus i mówi, że Macka lubi szczególnie. Mack płacze ze szczęścia. Sarayu mówi, że dotknęła tylko oczu Macka. Więc gdyby dotknęła jeszcze nosa i języka, i uszu… Mack po chwili zaczyna znowu normalnie widzieć. Wszystko wraca do normy.

Fantastyczna wizja bez głębszego znaczenia, dla której nie ma żadnego poparcia w Biblii. Przywodzi ona raczej na myśl postrzeganie pozazmysłowe, doświadczenia poza ciałem, czytanie aury, symbolikę tęczy itp. koncepcje spod znaku New Age.

Rozdział 16

Tata zmienia się z Murzynki w starszego mężczyznę z siwiejącymi włosami związanymi w kucyk. Ma wąsy i kozią bródkę. Tata ma blizny widoczne na nadgarstkach. Wiedział, że stworzenie wybierze drogę niezależności i śmierci. Niezależność doprowadziła do chaosu. Dzięki Jezusowi nie istnieje prawo, które wymaga, żeby Bóg przypominał sobie grzechy ludzi. One zniknęły i nie przeszkadzają we wzajemnych stosunkach. Morderca Missy jest synem Boga i jego też Bóg chce zbawić. Według Taty, wybaczenie nie oznacza tworzenia więzi między wybaczającym a obdarowanym przebaczeniem. Kiedy się komuś wybacza, uwalnia się go od sądu. Wybaczyć to zostawić człowieka Bogu, aby ten mógł go zbawić. Aby przebaczyć mordercy, Mack musi głośno wypowiedzieć słowa „wybaczam ci”. Tata mówi, że w oświadczeniach jego dzieci jest moc. Tacie bardzo zależy, aby Mack przebaczył. Tata jest inicjatorem i on prosi Macka, żeby przebaczył mordercy Missy. Mack na to przystaje i ze łzami w oczach wypowiada słowo: „Wybaczam”. Mack ma codziennie wiele razy wypowiadać słowo: „Wybaczam”, aż do momentu gdy uświadomi sobie, że przebaczył, i wtedy – mówi Tata – zacznie się modlić o tego człowieka i w ten sposób odda go Tacie. Ponieważ póki człowiek nie przebaczy drugiej osobie, to i Bóg nie może przebaczyć winowajcy. Dopiero gdy poszkodowany przebaczy winowajcy, to tak jakby oddawał tę osobę w ręce Boga. Rozdział kończy się tym, że Tata pomaga odnaleźć Mackowi w ukrytej pieczarze rozkładające się ciało Missy.

„Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga”. Te słowa z prologu Ewangelii Jana (1,12-13) wskazują dobitnie, że według Biblii dzieckiem Bożym jest ten, kto uwierzył. I że nie wystarczy w ogóle się urodzić, by stać się dzieckiem Bożym, trzeba następnie narodzić się z Boga. Fałszywy „Bóg” z powieści Younga proponuje uniwersalizm i płytki emocjonalizm w miejsce życiodajnej Dobrej Nowiny o zbawieniu.

Z kolei uzależnienie otrzymania przebaczenia Bożego od tego, czy przebaczyli nam ludzie, jest fałszywą nauką wymyśloną przez autora. W ten sposób nie mógłby prawdopodobnie zostać zbawiony żaden człowiek, ponieważ każdy człowiek ma w swoim życiu osoby wrogo do niego usposobione.

Autor malując taką koncepcję czyni człowieka współzbawcą drugiego człowieka. I totalnie przenicowuje na lewą stronę biblijną prawdę o tym, że przebaczanie innym ludziom jest warunkiem, aby Bóg przebaczył nie im – ale nam samym.

Przy okazji wkładając w usta fałszywego „Boga” polecenie powtarzania słowa „Wybaczam”, autor przemyca ideę tzw. pozytywnego wyznawania, od wieków uznaną technikę czarnoksięską, która w ostatnim okresie zagnieździła się też w kręgach chrześcijańskich oraz w rozmaitych wersjach popularnej psychologii.

Rozdział 17

Mack wkłada ciało Missy do trumny, która jest cała wyrzeźbiona w historie z życia Missy. Jezus mówi, że Missy sama wybierała te historyjki. Odbywa się pogrzeb Missy. Sarayu odśpiewuje pieśń, którą ułożyła Missy na tę okazję. Sarayu wylewa z buteleczki na grób łzy Macka. Z tych łez wyrastają kwiaty. Z ostatniej kropli wyrasta drzewo. Sarayu mówi, że to drzewo życia rosnące w ogrodzie serca Macka.

Tata mówi Mackowi, że ma do wyboru, zostać i spotkać się z Missy, lub wrócić do domu. Mack po namyśle decyduje się wrócić. Potem wspólnie z Mackiem Bóg dzieli się chlebem i piją wino. Mack zasnął zmęczony. Po obudzeniu zobaczył, że chata wygląda tak jak na początku. Po Bogu ani śladu. Wsiadł do samochodu i pojechał do domu. W drodze miał wypadek i połamany znalazł się w szpitalu.

Egzaltowana, mocno emocjonalna wizja „pogrzebu” Missy, w którym uczestniczy sam „Bóg” we wszystkich swoich osobach, zdaje się nawiązywać stylem do symboliki Apokalipsy. Poza stylem nie ma jednak nic wspólnego ze Słowem Bożym. W Apokalipsie anioł wylewa na ziemię czasze gniewu Bożego (Obj 16,1); zawarta też jest obietnica, że Bóg otrze wszelką łzę z oczu swoich wierzących (Obj 7,17; 21,4). Natomiast symbolika wylania łez Macka na trumnę córki przez „Ducha Świętego”, aby wyrosły z nich kwiaty, a w końcu drzewo życia, jest niejasna i pozbawiona jakiegokolwiek biblijnego uzasadnienia. W Biblii drzewo życia rośnie w Nowym Jeruzalem (Obj 22,2), a nie w czyimkolwiek sercu. Lecz przecież Mack już wcześniej przyznał, że perspektywa Nowego Jeruzalem go nudzi.

Rozdział 18

Mack po długiej rekonwalescencji dochodzi do siebie. Okazuje się, że wypadek wydarzył się w piątek. Lecz Mack był cały weekend w chacie. Więc Bóg przesunął czas, aby Mack miał alibi – ponieważ właśnie w piątek Mack pojechał na spotkanie z Bogiem. Z tego rozdziału wynika, że czas się przesunął o dwa dni. Powinna być niedziela, tymczasem Mack cofnął się do piątku. To tak, jakby spotkanie w chacie się odbyło, ale Mack nie może tego udowodnić, bo wciąż jest piątek, albo też że odbyło się ono w jego wyobraźni albo w innym wymiarze.

Mack sprowadził policję do jaskini. Tam znaleziono zwłoki Missy. Policja szybko namierzyła mordercę. Schwytano go.

Posłowie

Mack żyje nadal. Składa zeznania na procesie mordercy córki.

Wszystko to łącznie z głównymi bohaterami jest wytworem wyobraźni Younga, choć czytelnik mógłby podejrzewać, że jest inaczej. Wydaje się, że jest to celowy zabieg autora.

W książce nie ma ani słowa o szatanie, wszystkie osoby maja ciała ludzkie, Biblia nie jest jedynym źródłem informacji o prawdach duchowych, a są nimi w równej mierze uczucia, myśli, sny. Mack doświadcza społeczności z Bogiem jako osoba nienawrócona.

Można powiedzieć, że William P. Young napisał sobie mocno emocjonalną książkę z gatunku fantasy, w której opierając się w jakiejś mierze na osobistych przeżyciach snuje swoje prywatne spekulacje religijne przekreślające Boże objawienie zawarte w Biblii. Jako pisarz – nawet jeśli niewysokich lotów – ma do tego prawo. Takie książki są ostatnio modne, by wymienić najpopularniejsze czytadła w rodzaju Harry’ego Pottera czy Kodu Leonarda da Vinci, czy już spoza gatunku fantasy Paulo Coelho bądź Anthony de Mello.

Young nie ma natomiast prawa występować w takiej roli jako chrześcijanin, ponieważ po pierwsze, gwałcąc drugie przykazanie, sporządza sobie bałwana na własne podobieństwo, lubiącego funky, rocka i ciasteczka (a co ma zrobić ktoś, kto nie cierpi funky i rocka, tylko słucha Beethovena, a słodyczy nie lubi? Napisać Chatę Bis?). Po drugie, nieomal każde stwierdzenie wypowiadane przez ukazanego przez niego „Boga” kłóci się z Biblią, a kojarzy się z religiami Wschodu i koncepcjami New Age. Ukazany w Chacie wizerunek Boga jest fałszywy i urąga Mu.

Książka Chata zachwalana jest w nieomal wszystkich chrześcijańskich kręgach, polecają ją ewangelikalni pastorzy. Czym się kierują jej admiratorzy, polecając książkę antychrześcijańską jako chrześcijańską? Niech odpowiedzą w swoim własnym sumieniu. My zdecydowanie odradzamy tę lekturę. Po prostu i zwyczajnie szkoda na nią czasu. Chyba że dla zorientowania się, z jakim zapamiętaniem człowiek jest zdolny uprawiać przekręcanie Słowa Bożego.

Ola Czwojdrak i Dariusz Parfienowicz

za http://tiqva.pl/

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Czytelnia, Filmy, Książki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.